Ustawa mająca na celu uregulowanie zasad współpracy pomiędzy małymi przedsiębiorstwami a dużymi kontrahentami jest już w sejmie i jeśli obecny rząd zdąży ją uchwalić, wejdzie w życie z dniem 1 stycznia 2020 roku. Celem ustawy ma być określenie takich warunków handlowych, które skrócą okres oczekiwania na płatności przez najmniejsze firmy, a w konsekwencji zapobiegną powstawaniu zatorów płatniczych, utracie ich płynności finansowej i bankructwom.
Zanim jednak przedstawimy bliżej proponowane zapisy i ich ewentualne konsekwencje, przyjrzyjmy się faktom i liczbom:
Małe firmy (w przeciwieństwie do tych dużych) zlecają do windykacji przeterminowane faktury dopiero po kilku, a nierzadko po kilkunastu miesiącach. To sprawia, że przez bardzo długi czas nie dysponują pieniędzmi, które już zarobiły. Nie zapominajmy też o pieniądzach zainwestowanych w realizację takich zleceń – zakup półproduktów, wypłaty dla pracowników, transport, etc. Już sam okres oczekiwania na zapłatę jest niebezpieczny dla małej firmy, a pojawiające się regularnie opóźnienia, jedynie pogarszają ich sytuację.
Jeśli takich opóźniających się kontrahentów jest więcej, a przedsiębiorca nie ma własnych środków na finansowanie bieżącej działalności przedsiębiorstwa, prowadzi to do utraty płynności finansowej, a stąd już tylko krok do bankructwa. Co więcej, brak pieniędzy z wykonanych zleceń ogranicza inwestycje i spowalnia poszerzanie portfela produktów, skutecznie hamując rozwój i zapał polskich przedsiębiorców.
Dlaczego nowa ustawa jest potrzebna? Jak pokazuje praktyka, mali przedsiębiorcy w obawie przed zepsuciem relacji, a w konsekwencji utratą intratnych kontraktów, nie próbują nawet negocjować warunków twardo określanych przez swoich dużych kontrahentów. Takie warunki narzucone odgórnie, stanowić miałyby ochronę interesów tych najmniejszych w ich nierównych relacjach z dużymi koncernami.
Jakie zmiany planuje wprowadzić rząd, by ograniczyć skalę problemu i ukrócić stosowanie nieuczciwych praktyk przez największych kontrahentów?
Wśród zmian znalazły się następujące propozycje:
Jak przekonują niektórzy eksperci, proponowane zmiany nie zawsze wyjdą na dobre firmom z sektora MŚP. Kwestią sporną wydaje się być przede wszystkim maksymalny termin 60 dni na zapłatę. Czy duże koncerny zrezygnują ze swoich żądań, czy zamiast podjąć współpracę z małą firmą, wybiorą większą, z którą będą mogły ustalić dłuższy termin na spłatę swoich zobowiązań?
Zdaniem Polskiej Izby Handlu takie ograniczenia mogą zaszkodzić tym branżom, w których cykl rotacji produktów jest dość długi. Akcesoria wyposażenia domu i ogrodu, elektronika, AGD, książki, artykuły sportowe i wiele innych, to produkty, które z racji tego że nie mają daty przydatności do spożycia lub mają charakter sezonowy, rotują znacznie wolniej, a w praktyce standardy rozliczeń w handlu nimi znacznie przekraczają proponowane 60 dni. Zdaniem ekspertów maksymalne terminy płatności powinny być dostosowane do specyfiki danej branży.
Natomiast Zdaniem Polskiego Związku Faktorów, który od dawna prowadzi już kampanię Wolne Faktury bez zakazu cesji, to nie krótsze terminy, a zniesienie zakazu cesji w umowach handlowych, byłoby lekiem na pogłębiający się problem zatorów płatniczych.
Z zakazem cesji w umowach handlowych spotyka się aż 75% przedsiębiorców, którzy w innym wypadku mogliby uwolnić środki zamrożone w fakturach za pomocą faktoringu i w ten sposób finansować swoją bieżącą działalność, unikając hamujących ich rozwój zatorów płatniczych,
Czy proponowane zmiany wejdą w życie, a jeśli tak, to czy zmienią sytuację firm z sektora MŚP, które miesiącami muszą czekać na należne im pieniądze? To okaże się już wkrótce.
Masz firmę? Chciałbyś ją rozwijać, ale długie terminy płatności na fakturach sprawiają, że brakuje Ci pieniędzy nie tylko na uregulowanie stałych zobowiązań, ale także na inwestycje w innowacje i realizację Twoich planów?
Skontaktuj się z nami, opowiedz nam o swojej firmie i wspólnie wybierzemy rozwiązanie idealnie dopasowane do Twoich potrzeb.